Gwiazdy jednego sezonu

W marcu o nauczycielach było głośno. Podwyżki, protesty, wizja strajku, zaklejanie taśmą, surowe reguły w klasie, pensje nauczycielskie, niedorzeczne? żądania, podupadający autorytet nauczyciela. Jesteśmy na topie, czy co? Pewnie bliżej 18 kwietnia jakiś nauczycielski news się pojawi.... i znowu będziemy gwiazdami na jakiś czas ;)

Nauczyciele narzekają (nie wszyscy). Jedni głośno, inni tylko w duchu przy okazji wykonując swoje obowiązki. Nie podobają nam się obecne czasy. Uczniowie pyskują, rodzice roszczeniowi (również nie wszyscy), opinia publiczna się czepia, w sumie nie do końca wiadomo czego. Nie raz zastanawiałam się, czy jest sens wpisania uwagi uczniowi do dzienniczka, bo po pierwsze rodzic przybiegnie z awanturą (oj nie lubię awantur ;)), a po drugie jak nie przybiegnie, bo nie ma czasu, to dostanę odpowiedź na dwie strony, którą można podsumować jednym zdaniem - moje dziecko na pewno tego nie zrobiło...
Niektórym w oku łezka się kręci na wspomnienie czasów, kiedy to w klasach była cisza, jak makiem zasiał, a na zebraniach rodzice grzecznie słuchali, co wychowawca ma do powiedzenia. A co mamy teraz? Podobno to, na co sobie zapracowaliśmy. Czy rzeczywiście? Czy naprawdę cała grupa zawodowa nagle zaczęła zachowywać się tak bezczelnie, arogancko w stosunku do dzieci, rodziców, innych nauczycieli, że teraz zbieramy  właśnie to, co zasialiśmy? Bo skoro nauczyciele tacy okropni, to chyba nie trzeba im szacunku okazywać? Kto zaczął? Nauczyciele czy rodzice z dziećmi? A co było pierwsze jajko czy kura? Kto jest winien? Czy jest sens w szukaniu winnych? Pozostawiam to Wam do przemyślenia. 

A co ma na to wszystko powiedzieć wychowawca świetlicy? Z jednej strony mamy fajnie, bo nie kojarzymy się dzieciom z nauką, przez co atmosfera jest na luzie i nasze relacje też. Z drugiej strony przez to, że nie mamy "władzy" w postaci wystawiania ocen, część dzieciaków trochę nas lekceważy. Jeśli mówię, że w zadaniu domowym jest błąd, to nie każdy wierzy, że mam rację. Rację ma tylko wychowawca klasy albo mama i tata. A dlaczego gdy opowiadam rodzicom o zachowaniu dziecka, uczeń/uczennica przerywa nam rozmowę, podnosi głos, zarzuca mi kłamstwo? Czy ja naprawdę nie mam nic innego do roboty, tylko zmyślanie nieprawdziwych zdarzeń, żeby dziecku uprzykrzyć życie? Czasem nie jestem niestety równym partnerem do rozmowy dla rodzica. A czy wychowawca klasy jest? Są tacy nauczyciele, którzy boją się zebrań! Czy to znaczy, że nauczyciel się nie nadaje do pracy, czy że rodzice za bardzo wchodzą w nieswoje kompetencje?

Kilka lat temu będąc na dyżurze w stołówce szkolnej podczas obiadu spotkała mnie dość ciekawa sytuacja (do końca życia tego nie zapomnę ;)). Przy stole jadło obiad kilkoro uczniów z klasy piątej. Nagle jeden z nich zaczął....bekać! Na moją prośbę, żeby przestał tak robić, nie powiedział nic, tylko beknął.... A mi ciśnienie skacze. Spokojnym głosem powtarzam prośbę dodając, że to jest stołówka szkolna, a on zachowuje się niekulturalnie. Na co uczeń - beknął. Poproszę Twój dzienniczek w takim razie. Nie dam. Daj mi proszę dzienniczek. Nie. Ja nie muszę pani słuchać, pani mnie nie uczy. Wściekła jak osa, ale opanowana, powiedziałam, że w takim razie przyjdę na lekcje po jego dzienniczek. Pani mnie przecież nie zna. Chłopiec spokojny o swoje losy dokończył obiad, beknął i poszedł do klasy. Moja szkoła nie jest duża, więc znalezienie ucznia nie było jakoś specjalnie trudne. Następnego dnia równo z dzwonkiem weszłam do klasy piątej, poinformowałam nauczyciela o sytuacji, poprosiłam o dzienniczek i tym razem go dostałam. Chłopiec zrobił wielkie oczy, ja na korytarzu wpisałam informację dla rodzica oraz do zeszytu zachowań klasy, przeprosiłam nauczyciela, że przeszkodziłam w lekcji i poszłam. Uważam, że nieźle to wszystko załatwiłam :) Uczeń wprawdzie nie przeprosił, ale już więcej podczas obiadu nie bekał. Sukces? Może. Zależy jak na to spojrzeć. Bo przecież nie posłuchał mnie za pierwszym razem prawda? I wiecie co? W swojej naiwności wierzyłam, że spełni moją prośbę od razu... Ja po prostu pamiętam te czasy, kiedy nauczyciel zwrócił komuś uwagę raz i to wystarczyło. Bez bicia linijką po rękach, bez grożenia, że będzie uwaga w dzienniczku.
O braku autorytetu wspominają też nauczyciele bibliotekarze i wychowania przedszkolnego. Bo pani nie uczy, bo pani to przecież przedszkolanka. Czy coś możemy z tym zrobić???

MamaDu postanowiło rozpocząć akcję Nauczyciel.Powrót autorytetu. Kto jest chętny, może się w każdej chwili dołączyć. Ludzie listy piszą.... :) Mnie zainteresowały przede wszystkim historie opisywane nie z punktu widzenia nauczyciela.

Uwaga, uwaga! Nie wrzucam do jednego worka wszystkich uczniów i rodziców. Są takie dzieciaki, z którymi się fantastycznie pracuje. Otwarte na pomysły, ciekawe świata, czasem "łobuzują", ale są przy tym pogodne i serdeczne. Są tacy rodzice, z którymi się fajnie rozmawia, którzy traktują mnie jak równego partnera do dialogu, tacy, dla których bardzo chętnie zorganizuję warsztaty :)

A na koniec, żeby nie było zbyt pesymistycznie jedna mała myśl. Lubisz swoją pracę? Tak? To głowa do góry i rock and roll jak mawia mój tata :) I uśmiechajmy się, ile się da, może zarazimy tym uśmiechem dzieciaki. Znowu naiwnie? Może. Ale taka już właśnie jestem :)

Wesołych Świąt! :)




Komentarze

Popularne posty