Obciach

Wkrótce sezon na egzaminy związane z awansem zawodowym. Część z Was skończyła staż i najchętniej schowałaby wszelkie notatki, zapiski, ksera, dokumenty na samo dno najgłębszej szuflady, żeby już tego przez długi czas nie oglądać. Zgadza się?  Ale z tym trzeba jeszcze poczekać. Sprawozdania napisane? Oddane? Jesteście przygotowani do stawienia się przed szanowną komisją, zaprezentowania siebie, Waszego sprawozdania, Waszej wiedzy oraz na odpowiadanie na pytania?

Bo wszystko byłoby piękne, gdyby nie ten egzamin.... W rozmowach z nauczycielami będącymi w trakcie stażu pojawia się od czasu do czasu pytanie - "A co jak nie zdam?". No właśnie. Co?
Na studiach jak się nie zaliczyło egzaminu, to generalnie świat się nie zawalał. No może zawalał się na chwilę, ale wkrótce potem okazywało się, że można sobie wszystko ułożyć. A teraz? Pracując w szkole? Jako dorosła osoba, która ma świecić przykładem, być wzorem i najlepiej wszystko wiedzieć i wszystko umieć? To aż nie wypada nie zdawać egzaminów za pierwszym podejściem...

Co w tym wszystkim jest najgorsze? Moim zdaniem wstyd.
O pieniądze przecież nie chodzi, bo przejście z jednego stopnia awansu na drugi tak dużego zastrzyku gotówki nie daje. Chociaż lepszy rydz niż nic. 
Najgorszy jest wstyd, bo nie zdałeś egzaminu!!! Obciach, poruta, całkowita kompromitacja! Bo nie wiedziałeś, bo źle wypadłeś w oczach swojego pracodawcy, bo pytania jakieś z kosmosu za trudne, bo o konkretny paragraf pytali, bo za mało zrobiłeś, bo nie doczytałeś, bo stres Cię zjadł i słowa nie mogłeś wydusić, bo komisja się uwzięła,  bo masz być mądrym, oczytanym, zorganizowanym, kreatywnym pracownikiem, a wyszedłeś  na niedouczonego półinteligenta, który w szkole z dziećmi nie powinien pracować, bo...bo....bo.... 

Co powie rodzina? Co powiedzą koledzy z pracy?

Prawdopodobnie osoby z wysokim poczuciem własnej wartości, które przez cały okres stażu idealnie punkt po punkcie realizowały swój plan, pójdą na egzamin z perfekcyjnie przygotowaną prezentacją swojego dorobku, z głową podniesioną do góry i bez jąkania odpowiedzą, z uśmiechem na ustach oczywiście, na szereg pytań zadanych przez komisję. Tak właśnie. Ja również tak zamierzam (w przyszłym roku), ale co by tu dużo mówić - po głowie krąży mi słynne pytanie - a co jak nie zdam? Świat się nie zawali, ale czy zniosłabym porażkę? Nikt przecież nie lubi, jak coś mu nie wychodzi...

Pogłoski mówią, że jak robiłeś COŚ podczas stażu (nikt nie precyzuje, co to znaczy to "coś"), to nie oblejesz. I tego się trzymajmy :)

A na deser kilka  pytań od wychowawców świetlicy, którzy pomyślnie zdali egzamin na nauczyciela mianowanego:
1. Omów jedno najbardziej przydatne szkolenie zewnątrzszkolne.
2. Omów kompetencje rady pedagogicznej.
3. Sukcesy i porażki w pracy.
4.W jaki sposób kierujemy dziecko do Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej?
5. Technologia komunikacyjna w mojej pracy.
6. W oparciu o jakie dokumenty organizuje pani wycieczki?
7. Omów pracę z trudnym przypadkiem (należało podać również konkretnie nazwy metod pracy).
8. Jakie akta regulują pracę szkoły?
9. W jaki sposób indywidualizuje Pani zajęcia w świetlicy?

Tym, których czeka wkrótce egzamin, życzę powodzenia - oby Was z wrażenia nie zatkało ;) A tych, którzy zdali proszę o jakieś rady i o informację zwrotną czy egzamin jest rzeczywiście taki straszny, jak go malują? :)


Wymagania niezbędne do uzyskania stopnia
nauczyciela mianowanego na podstawie
Rozporządzenia w sprawie awansu zawodowego
przez nauczycieli





Komentarze

Popularne posty